Lubicie zmieniać to co kupicie?
Wiem, że lubicie. Ja też.
Kupiłam w klamociarni świecznik, nic specjalnego – do kawałka deseczki
przyklejone lusterko, przykryte kawałkiem blachy z otworem na to lusterko, do
tego przykręcone dwa świeczniki.
Świecznik zrobiony domowym sposobem, z rzeczy z odzysku. Kosztował grosze,
ale spodobał mi się, bo miał potencjał.
Postanowiłam, że będzie kompletem do wcześniej zrobionej ozdobnej klatki i
wyląduje na tarasie, bo przecież kiedyś pogoda pozwoli i będzie można na tym
tarasie kawę wreszcie wypić.
Na moje oko świecznikowi brakowało ozdobników, dokleiłam mu więc kilka
wyciśniętych z form elementów.
Następnie w niektórych miejscach położyłam szlagmetal i przystąpiłam do
malowania.
Świecznik w moim założeniu miał być stary i sterany życiem, więc malowanie
go na gładko odpadało – musiałam zrobić najpierw fakturę. Użyłam do jej
zrobienia proszku Pentartu, który świetnie zagęścił farbę.
Dodałam go do pierwszej warstwy farby, u mnie białej. Następnie pomalowałam
całość drugi raz farbą w kontrastowym kolorze – u mnie szarym – i przetarłam
miejsca, w których były złocenia, nie za mocno, tyle tylko, żeby gdzieniegdzie
te złocenia wydobyć. Teraz przyszedł czas na wykończenie. Przygotowałam sobie
farbę w kolorze oliwki i złamanej bieli, i suchym pędzlem przetarłam wszystkie
nierówności raz jednym, raz drugim kolorem.
Na koniec całość zabezpieczyłam dwukrotnie woskiem.
pozdrawiam
Wykorzystane produkty:
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz