Od dawna planowałam zrobić sobie art journal ze starej książki - ma się
wtedy od razu początek fajnego tła z drukowanymi literkami, a czasem
ciekawe obrazki. W końcu znalazłam książkę niezbyt grubą i niezbyt dużą,
z którą mam ochotę popracować, a zaczęłam od ozdobienia okładki. Okładka
jest tekturowa, więc można sobie pozwolić na solidne pomediowanie -
przykleiłam na niej kilka kawałków papieru oraz tekturowe i metalowe
drobne kształty. Przy tworzeniu takiej kompozycji trzeba pamiętać, żeby
po pierwsze stworzyć jakieś jej centrum (tutaj motyl), które będzie
elementem dominującym, a po drugie - że wszystkie ozdoby muszą być
ułożone bardzo ściśle, blisko siebie, nawet na siebie nachodzić - musi
być tłok! W miarę oddalania się od centrum kompozycji może się robić
luźniej, oczywiście nie trzeba zakleić całej dostępnej powierzchni
(wolne przestrzenie są nawet pożądane, żeby uwydatnić kształt głównego
elementu), ale jeśli już chcemy stworzyć takie mocno sfakturowane,
mediowe tło, to pamiętajmy o tej zasadzie - elementy większe i gęściej
upchnięte w centrum kompozycji, im dalej od centrum tym luźniej i
mniejsze ozdoby. Puste miejsca, gdzie nie zmieszczą się już żadne
tekturki można wypełnić mikrokulkami. Wykorzystane tutaj zębatki i inne dodatki przyklejałam za pomocą
kleju magic, co w zupełności wystarcza, ale jeśli mamy do przyklejenia
coś naprawdę sporego, to można użyć gel medium,
które trzyma bardzo mocno, tylko trochę dłużej schnie. Całość
pomalowałam białym gesso, żeby powierzchnia była jednolita i
równomiernie przyjmowała kolory.
Po pokryciu całości gesso stwierdziłam, że przydałoby się dodać jeszcze coś w narożnikach, więc stworzyłam fakturę z pasty strukturalnej, wybierając maskę z wzorem pasującym do użytych wcześniej ozdób - zębatek.
Kolejny etap zabawy to barwienie. Na początek wybrałam sobie kolory, pozostając przy jednej palecie odcieni: czerwień/pomarańcz/żółty z niewielkim dodatkiem zieleni. Użyłam mgiełek, zaczynając od najjaśniejszych, a kończąc na czerwonym, intensywnym środku. Przeważnie ustawiam ozdabiany element pionowo, np. w jakimś pudełku, i psikam mgiełkami, pozwalając im swobodnie spływać - czasem trochę wycieram, czasem tworzą się zacieki, efekt jest zasadniczo nieprzewidywalny, ale póki całość nie wyschnie zawsze można trochę wytrzeć i spróbować znowu. Mgiełki blakną wysychając, więc jeśli chcemy, żeby odcień był bardziej intensywny, musimy odczekać i po wyschnięciu nałożyć kolejną warstwę - można to zrobić pędzelkiem, żeby być bardziej precyzyjnym. Można też wykorzystać ecoliny i z ich pomocą podkolorować wybrane miejsca.
Ostatni etap to przyciemnienie brzegów tuszem oraz mój ulubiony - złoty
wosk! Najchętniej zasmarowałabym nim wszystko, ale wtedy nie byłoby tak
ciekawie, więc ograniczyłam się do okolic napisu.
Teraz zabiorę się za wnętrze (posklejam razem po 2-3 kartki, żeby były
bardziej trwałe, i pomaluję je wstępnie gesso) i mój żurnal będzie
gotowy do twórczego użytku.
pozdrawiam
Tores
Wykorzystane produkty:
Super! Świetna okładka. Właśnie przedwczoraj zabrałam się za baaaardzo starą książkę - sklejam na razie kartki :)
OdpowiedzUsuń